Wywiad z Julią Siwert
"Wszystko podporządkowałam tenisowi"

Julia Siwert / fot. pow.
Julia Siwert to utalentowana tenisistka pochodząca ze Ślesina, trenująca na co dzień w Bydgoszczy. Jak mówi – biały sport to jej pasja, sposób na życie, a wręcz uzależnienie. Jak przebiega kariera zdolnej ślesinianki?
Wspominałaś, że wszystko zaczęło się od pierwszej rakiety i zwykłego odbijania piłeczki. Jakie były Twoje początki, gdy to odbijanie przerodziło się w pasję?
- Wszystko zaczynało się stopniowo. Gdy miałam 7 lat, rodzice zapisali mnie na tenis – po prostu z myślą, żebym miała jakieś zajęcie. Chodziłam na kort trzy razy w tygodniu i z czasem moja gra wyglądała coraz lepiej. Wtedy wysłali mnie na pierwszy turniej. Wygrałam i... wiesz, spodobało mi się to (śmiech). Zaraz potem zaczęłam pierwsze prawdziwe treningi, nieśmiało myśląc o karierze zawodniczej. Nieśmiało, bo przecież mając 12-14 lat nigdy nie wiadomo, co z takiego myślenia wyjdzie.
„Pod tenis była podporządkowana i szkoła, i całe życie.”
Ale jednak wyszło?
- Tak, już w wieku 13 lat w stu procentach stawiałam na tenis, oczywiście z pomocą rodziców. Pod tenis była podporządkowana i szkoła, i całe życie.
„[…] zdobyłam kilkadziesiąt medali i pucharów.”
Już jako zawodniczka długo czekałaś na sukcesy i trofea?
- Trudno oszukać czas, zwłaszcza w tak wymagającej dyscyplinie jak tenis. Odpowiednie przygotowanie techniczne i lekkoatletyczne zajmuje tu całe lata – dość powiedzieć, że Agnieszka Radwańska czy Jerzy Janowicz do dziś muszą pracować nad swoją techniką serwisową. A przecież równolegle trzeba się przebijać, najpierw przez rankingi klubowe, potem na mistrzostwa miasta, województwa, wreszcie Polski. Tytuły zdobywałam już w skrzatach, czyli w kategorii do lat 12, później w młodzikach, kadetach, juniorach i seniorach. W sumie zdobyłam kilkadziesiąt medali i pucharów.
„Na korcie się jest samemu – wobec siebie i swoich słabości”
Często gdy oglądam mecze WTA mam wrażenie, że połowa tenisistek przegrywa je w głowie.
- Chłodny umysł to w tenisie absolutna podstawa. Tego uczyłam się właściwie całe życie. Każdy potrafi nauczyć się odbijać piłkę, każdy może być wysportowany, ale wygrywać będzie tylko ten, kto umie trzymać w ryzach swoje emocje. Na korcie się jest samemu – wobec siebie i swoich słabości. Nie ma gdzie się ukryć, nie ma reszty drużyny, na którą można byłoby zwalić porażkę. To ja przegrywam – ale też to ja wygrywam. Pod tym względem tenis to okrutny, bezwzględny sport. Nie jest łatwo, ale odporność psychiczna zdobyta na korcie pomaga też w życiu prywatnym.
„[...] mimo sukcesów Radwańskiej tenis kobiecy w Polsce w ogóle nie jest wspierany”
Potrafisz powiedzieć, na jakim poziomie sportowym się znajdujesz?
- W tej chwili? Walczę z kontuzją kolana, więc stoję w miejscu. Myślę, że gdy się z nią uporam, szybko dotrę do czołówki Polski. Jestem na etapie, na którym powinnam próbować się przebijać do turniejów zagranicznych, ogólnoświatowych. Na to potrzeba czasu, ogrania. No i warunków, a tych w Bydgoszczy, mimo wspaniałych tradycji, dziś po prostu nie ma. Wyobraź sobie na przykład, jak graliby piłkarze Zawiszy, gdyby zamiast otrzymywać wynagrodzenie za grę, każdy za prawo wejścia z trenerem na boisko musiał zapłacić mniej więcej 100 zł – i to tylko za jedną marną godzinę? W innych dyscyplinach sportowcy mają do dyspozycji infrastrukturę zbudowaną i utrzymywaną za publiczne pieniądze. Ja mam korty w prywatnych klubach. Nie chcę skłamać, ale mam wrażenie, że najnowszy publicznie dostępny kort wybudowano w Bydgoszczy jeszcze w czasach Polski Ludowej. Tenis w ogóle nie jest wspierany przez władze naszego miasta. To więcej niż rozczarowujące. Jak można w dobie największych sukcesów polskich tenisistów i tenisistek całkowicie ignorować jeden z najpopularniejszych sportów indywidualnych świata – a wśród kobiet prawdopodobnie najpopularniejszy?
„[…] muszę ograniczać wszelkiego rodzaju przyjemności […]”
Sport wymaga wielu wyrzeczeń. Udało Ci się już coś „zawalić” kosztem tenisa?
- Starałam się do tego nie dopuścić. Wiadomo, muszę ograniczać wszelkiego rodzaju przyjemności, wyjścia z przyjaciółmi. Ale to wszystko jest podyktowane tym, że chcę jak najlepiej robić to, co robię. Kocham tenis i wiem, że mogę w nim jeszcze sporo wywalczyć.
„Na korcie spędzałam po 6 godzin dziennie”
Tenis i nauka – dawało się to jakoś pogodzić?
- I tak, i nie. Maturę zdałam bez problemów, z całkiem niezłym wynikiem, ale wcześniej wcale nie było lekko. Zmieniałam szkoły, przenosiłam się z klasy do klasy, aby dostosować pod siebie plan zajęć, a skończyłam w prywatnym liceum i uczyłam się zaocznie, bo w szkole nie było już mnie prawie w ogóle. Na korcie spędzałam po 6 godzin dziennie. A trzeba pamiętać, że trening to nie wszystko. Przerwy, dojazdy i nagle się okazuje, że na cokolwiek innego niemal nie ma czasu.
Mówiłaś mi o spotkaniu z Caroline Woźniacki, liderką rankingu WTA z 2010 roku. Udało mi się wyczytać, że miałaś okazję zagrać przeciwko niej, a także razem w deblu. Jak wrażenia?
- Było to naprawdę fajne przeżycie. Ogromna satysfakcja. Nie każdy może wyjść na kort i zagrać z – wtedy najlepszą – tenisistką świata. Na to trzeba sobie zapracować.
„[…] jak się wychodzi na kort, to nie ma czegoś takiego jak trening”
W turniejach WTA niższej rangi można zaobserwować sytuacje typu „gram dla treningu” z topowymi zawodniczkami w głównej roli. Czy w rozgrywkach ITF też coś takiego zauważyłaś, czy raczej młode tenisistki chcą się pokazać i dają z siebie 100%?
- Wiele zależy od tego, na jakim jesteś poziomie, ile turniejów rozegrałaś i jaki jest twój cel. Jeśli dopiero się przebijasz, to nie można traktować turniejów treningowo. Chcesz być wyżej? Musisz grać jak najlepiej i tyle. Zresztą ja zupełnie nie wiem, jak można wyjść na kort i nie chcieć wygrać. Ja zawsze wychodzę po to, żeby wygrywać. Wyszłabym tak przeciwko Radwańskiej. Przeciwko Serenie Williams też. Czy bym wygrała? Na pewno bym się tego dowiedziała. Po walce.
Wróćmy do WTA. Jakieś perspektywy zagrania w jakiś kwalifikacjach, czy może otrzymania dzikiej karty do turnieju w głównym cyklu?
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie jest to nierealne. Ale najpierw muszę się skoncentrować na tych ITF-ach, trochę się pokazać, wrócić na wcześniejszą lub wyższą pozycję w rankingu. Wtedy będę mogła iść dalej. W tenisie wszystko wymaga czasu.
„Chciałabym kiedyś przekazywać swoje doświadczenia innym”
Chciałbym nawiązać do twoich planów dotyczących kursu na instruktora tenisa. Rozumiem, że w tej dalszej przyszłości tenis będzie miał swoje miejsce?
- Naturalnie. Chciałabym kiedyś przekazywać swoje doświadczenia innym, szkolić przyszłych zawodników, wspomagać tych już grających. Sama wciąż pracuję nad swoją techniką, w czym pomaga mi jeden z fizyków i biomechaników. Dzięki niemu wiem, że naukowe podstawy tenisa wcale nie są tak dobrze ugruntowane, jak mogłoby się to wydawać. W środowisku trenerów i zawodników nadal pokutuje wiele mitów dotyczących techniki, które odbijają się na umiejętnościach młodych ludzi. Jest tu jeszcze wiele do zrobienia i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dołożyć swoją drobną cegiełkę do rozwoju sztuki tenisowej.
A plany na te najbliższe miesiące?
- Najpierw wyleczyć kolano, później zagrać kilka turniejów. Priorytetem jest dla mnie cały czas mój rozwój jako zawodniczki. Byłam wykluczona z gry i nie jestem teraz sklasyfikowana. Planuję wystąpić parę razy Polsce, a potem spróbować sił za granicą. Zobaczymy, jakie będą efekty.
Turnieje w Polsce i okolicy rozgrywane są na nawierzchni ziemnej, czy również na innych? Może Ty masz swoją ulubioną nawierzchnię?
- Nie faworyzuję żadnej nawierzchni. Zawsze staram się dostosować. Dlatego przyjeżdżam kilka dni przed turniejem by potrenować, wczuć się w obiekt. Skoro i tak trzeba grać, naprawdę nie ma co narzekać na kort. On niczemu nie jest winny.
Myślisz, że doczekamy się w najbliższym czasie Polaka bądź Polki triumfujących w Wielkim Szlemie?
- Efekty są tam, gdzie tenisiści i tenisistki nie grymaszą, tylko wkładają ogromny wysiłek w rozwój swej gry, trenerzy mają rzetelną wiedzę i warunki do jej przekazywania, a wszyscy kreatywnie napędzają rozwój środowiska wspieranego przez państwo i sponsorów. Zawodników z potencjałem i trenerów mamy wielu. Kreatywność środowiska, w którym jedni ciągną drugich by być jeszcze lepszymi – to już temat na inne opowiadanie, zapewne nie bez związku z tym, że wsparcie mają tylko nieliczni. W tych warunkach trzeba być szaleńcem, żeby oczekiwać cudów. Wolę być realistką.
„Zdecydowałam się zostać w Polsce i próbować tutaj swoich sił”
Chciałaś wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Na jakim etapie były już te plany?
- Nagrałam wymagany film, miałam wiele propozycji z amerykańskich uczelni. Brakowało tylko jednego: mojego podpisu. Ostatecznie zdecydowałam się zostać w Polsce i próbować tutaj swoich sił. Wciąż mam nadzieję, że to była dobra decyzja.
Oby! Pozostaje nam tylko czekać na Twoje starty, powodzenia!
rozmawiał: Kamil Białka
Czytaj również
Dodaj komentarz
LOKALNY HIT
Zwolnienia lekarskie wystawione w 2024 roku. Podsumowanie ZUS

W ubiegłym roku Polacy chorowali nieco# częściej i dłużej. Lekarze w całym kraju wystawili 27,4 mln zwolnień lekarskich, co przełożyło się na 290 mln dni niezdolności do pracy. Oznacza to wzrost o 400 tys. zaświadczeń w porównaniu do roku 2023 oraz wzrost o 2,8 mln dni absencji. Przynajmniej raz w ciągu całego 2024 roku na zwolnieniu lekarskim przebywało 7,7 mln osób, z czego 7,1 mln to ubezpieczeni w ZUS.
(czytaj więcej)Ciechocińskie tężnie. Coraz bliżej wpisania na listę UNESCO

Zespół zabytkowej warzelni soli w Ciechocinku# został zarekomendowany przez Komitet ds. Światowego Dziedzictwa Kulturowego w Polsce do wpisania na krajową listę informacyjną, która otwiera drogę do międzynarodowego uhonorowania naszego unikatowego zabytku techniki i wpisania go na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
(czytaj więcej)Światowy Dzień Ziemi. Jak możesz się zaangażować?

22 kwietnia swój dzień obchodzi # Ziemia. Pierwszy w historii Dzień Ziemi odbył się w 1970 roku, a jego idea została zapoczątkowana przez amerykańskiego senatora Gaylorda Nelsona, który będąc w 1969 roku świadkiem katastrofy ekologicznej postanowił taki dzień zorganizować.
(czytaj więcej)Zarezerwuj wizytę w ZUS online. Na konkretny dzień i godzinę

Nie trzeba wychodzić z domu, aby załatwić sprawy w ZUS-ie.# Z pracownikiem Zakładu można porozmawiać, nawiązując połączenie wideo podczas e-wizyty. Rezerwację takiego spotkania można dokonać nie tylko na stronie zus.pl, ale także za pośrednictwem aplikacji mZUS oraz aplikacji mObywatel.
(czytaj więcej)
Komentarze (12) Zgłoś naruszenie zasad
już nie sportowiec, w dniu 13-08-2014 07:28:56 napisał:
odpowiedz
wiesz!, w dniu 13-08-2014 10:25:39 napisał:
odpowiedz
Mariano Italiano, w dniu 13-08-2014 12:01:19 napisał:
odpowiedz
Natalia, w dniu 13-08-2014 14:12:28 napisał:
odpowiedz
fan tenisa, w dniu 13-08-2014 15:26:17 napisał:
odpowiedz
terminator, w dniu 13-08-2014 18:27:12 napisał:
odpowiedz
N., w dniu 13-08-2014 19:01:49 napisał:
odpowiedz
maczo, w dniu 14-08-2014 08:17:33 napisał:
odpowiedz
niki, w dniu 14-08-2014 10:23:48 napisał:
odpowiedz
AAA, w dniu 14-08-2014 17:47:56 napisał:
odpowiedz
Kolezanka, w dniu 15-08-2014 18:23:28 napisał:
odpowiedz
kariatyda, w dniu 06-09-2014 22:15:43 napisał:
odpowiedz
Uwaga! Internauci piszący komentarze na portalu biorą pełną odpowiedzialność za zamieszczane treści. Redakcja zastrzega sobie jednak prawo do ingerowania lub całkowitego ich usuwania, jeżeli uzna, że nie są zgodne z tematem artykułu, zasadami współżycia społecznego, a także wówczas, gdy będą naruszać normy prawne i obyczajowe. Pamiętaj! -pisząc komentarz, anonimowy jesteś tylko do momentu, gdy nie przekraczasz ustalonych zasad.
Komentarze pisane WIELKIMI LITERAMI będą usuwane!