fot. Anna Majkowska

Mianem pyrrusowego zwycięstwa można nazwać decyzję Komisji Europejskiej, zezwalającą na tradycyjne wędzenie wędlin i ryb w Polsce.

Mianem pyrrusowego zwycięstwa określa się pozorną wygraną, która została osiągnięta zbyt wysokim kosztem. Takim zwycięstwem jest decyzja Brukseli, która pozwoliła na to, by w Polsce nadal można było wędzić tradycyjnie. Bo rozstrzygnięcie oczywiście jest. Lecz... ważne 3 lata. Dotyczy tylko wyrobów wpisanych na Listę Produktów Tradycyjnych, prowadzoną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Na całe szczęście resort rolnictwa zorientował się, że nie wszystkie przedsiębiorstwa zdążą przed 1 września zarejestrować się gdzie trzeba – wówczas w życie formalnie wchodzą zaostrzone przepisy dotyczące wędzenia, i przygotowało specjalne rozporządzenie, zezwalające na wędzenie wszystkich produktów. Z tym, że takie wyroby oznaczone będą specjalną etykietą. By tę ostatnią otrzymać, producenci swoje wyroby muszą zgłosić powiatowemu lekarzowi weterynarii.

Od 1 września obowiązywać będą nowe przepisy unijne dotyczące m.in. zawartości WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne) w wędzonych wędlinach i rybach. Obecnie dopuszczalny poziom benzopirenu (jeden ze związków WWA) w 1 kg wędliny może wynosić 5 mikrogramów. Od września będą to 2 mikrogramy.

Generalnie nie wiadomo, po co wprowadzono taki zapis. Znaczy – wiadomo. Chodzi o pieniądze. Międzynarodowe koncerny spożywcze wędzą za pomocą... chemii. Nasączając kiełbasę rożnego rodzaju środkami. I trudno powiedzieć czy takie „wędzenie” na pewno jest zdrowsze i mniej szkodliwe. A każdy kawałek kiełbasy tradycyjnie wędzonej sprzedany więcej, to... mniejsze wpływy do kasy spożywczych konglomeratów.

Pewne było to, że zagrożony został byt wielu polskich zakładów wędzarniczych. – Kwestia związana z tym wędzeniem, to moim zdaniem jest sprawa dywersyjna. Na ten temat nie wypowiadała się ani inspekcja weterynaryjna, ani Ministerstwo Rolnictwa, a tylko ktoś z Ministerstwa Zdrowia. I przekręcono cały problem – stwierdził Marian Zubik, szef bydgoskiej Samoobrony podczas spotkania samorządu rolniczego, które odbyło się 9 lipca w Sicienku. Może po prostu ktoś nie chciał, by w Polsce wędzono swobodnie jedzenie?

Choć – prawdę mówiąc - powiaty bydgoski i nakielski zagłębiami wędzarniczymi z pewnością nie są. Tak jak kujawsko-pomorskie. Bo czy naprawdę jest źle z polskim wędzarnictwem, jak widzą to w Brukseli? Wyniki badań zdają się temu przeczyć.

– W kujawsko-pomorskim przeprowadziliśmy 186 badań próbek wędzonek – poinformował w Sicienku Roman Ratyński, wojewódzki lekarz weterynarii. – Przekroczenia norm stwierdzono w 17 próbkach wędlin wędzonych tradycyjnie, a w przypadku wędzenia w tzw. atmosach (specjalny rodzaj kotła najczęściej na drewno, stosowany głównie w większych zakładach produkcyjnych – dop. red.) było to 6 przypadków. Naprawdę nie wygląda to źle – podkreślił. Wyniki badań, na które powołał się Paweł Wiencołek, dyrektor biura Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, były nawet lepsze.

Doktor Ratyński podkreślił też istotę szkoleń, które wraz z Kujawsko-Pomorskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Minikowie przeprowadziła dla rolników i przedsiębiorców Wojewódzka Inspekcja Weterynaryjna w Bydgoszczy, dotyczących zaostrzonych zasad wędzenia. – Moim zdaniem te nowe przepisy to nie taki diabeł straszny, jak go malują – stwierdził wojewódzki lekarz weterynarii.  

Powrót Drukuj

LOKALNY HIT

Bezpłatne kontrolowanie sprawności amortyzatorów

Opracowujemy Instrukcje bhp

od 50PLN

Szkolenia bhp wstępne

od 30PLN

Sporządzanie listy płac

od 50PLN

Bezpłatne kontrolowanie sprawności zawieszenia

Zezwolenie na zbieranie odpadów

od 2000PLN

Ramki ślubne

39,90 zł PLN

Pomoc przy kontroli ZUS

od 50PLN